Sfera Ruchu: Nowa Sól 2019

Sfera Ruchu: Nowa Sól 2019

Dwa dni przepełnione tańcem, bogate w różne ruchowe formy. Warsztaty, prezentacje spektakli, rozmowy z publicznością. Czego może chcieć więcej widz spragniony tanecznych wrażeń? Sfera Ruchu w Nowej Soli idealnie je zaspokoiła.

 

Taniec w rejonie zachodniej Polski odkrywam cały czas na nowo. Kiedy w maju 2018 roku pierwszy raz pojechałam na premierę Pracowni Teatru Tańca do Zielonej Góry nie sądziłam, że będę chciała wracać, by oglądać zespół Marka Zadłużnego po raz kolejny. Okazja nadarzyła się podczas organizowanego przez niego festiwalu Sfera Ruchu w Nowej Soli.

 

Sferę Ruchu poznawałam dopiero w tym roku, jednak to nie jest jej początek. Warto zaznaczyć, że inicjatywa, której początki sięgają roku 2010 i Festiwalu SPACE Anny Piotrowskiej i Marka Zadłużnego) powstała jako pomysł trójki artystów, tworzących w trzech ośrodkach, niezależnie od siebie. W ten sposób trzy punkty na mapie Polski (Słupsk, Toruń, Zielona Góra/Nowa Sól) zostały połączone niewidzialną energią, której podstawą jest taniec. Joanna Miś-Fudali, Gabriela Keller-Janus i Marek Zadłużny – każdy z nich organizuje festiwal w swojej siedzibie, jednakże łącząc siły tworzą sieć wydarzeń, które sprawiają, że tancerze i choreografowie mają szansę zaprezentować się w różnych rejonach Polski i skonfrontować z różnorodną publicznością.

 

Tegoroczna Sfera Ruchu – a właściwie jej pierwsza odsłona w 2019 roku – miała miejsce w Nowej Soli, położonej w pobliżu Zielonej Góry. Hasłem przewodnim było „Tribute to impro” – co zwraca uwagę na tradycje Zielonej Góry związanej z improwizacją, ale też na jej współczesne oblicze. Ile w prezentowanych spektaklach znajdziemy improwizacji, a ile skodyfikowanej choreografii? Przeglądając program festiwalu znalazłam kilka znanych mi nazwisk  i grup, które miałam okazję oglądać już na różnych scenach w Polsce. Tym bardziej cieszę się, że Sfera Ruchu działa i daje możliwość skonfrontowania różnych punktów patrzenia na taniec, różnych technik pracy, wreszcie – różnorodnych koncepcji tworzenia choreografii, relacji z partnerem czy z przestrzenią. Zdecydowanie tytuł festiwalu odzwierciedla jego niebywały charakter – choć byłam w Nowej Soli tylko podczas jednego z dwóch dni pokazów, poczułam, że jestem w sferze, w której to ruch jest najważniejszy. W sferze, w której ludzie – zarówno artyści, jak i widzowie, nawiązują ze sobą relacje właśnie poprzez ruch i dzięki ruchowi. Dlatego też bardzo istotna stała się rozmowa kończąca pierwszy dzień prezentacji. Do dziś mam po niej w głowie pytanie, dlaczego właściwie taniec? Zaczynałam oglądanie spektakli od teatru dramatycznego, taniec przyszedł dużo później. Ale jednak to on daje mi o wiele więcej emocji, pozwala na odczuwanie wraz z tancerzem jego fizycznych stanów, skupia się na cielesności oraz na tym, co dzieje się z ciałem, kiedy się porusza. Chyba właśnie to współodczuwanie – emocjonalności oraz fizyczności – jest dla mnie kluczowe.

 

Wracając do samych festiwalowych prezentacji, które stały się pretekstem do rozpoczęcia wielu interesujących dyskusji, muszę stwierdzić, że Marek Zadłużny mnie zaskoczył. Można oczywiście podzielić zaproszonych artystów według dowolnego klucza, jednak w tym przypadku zostali oni bardzo dobrze dobrani. Prace dłuższe przeplatały się z dłuższymi, zespołowe z mniejszymi formami, bardziej znani tancerze z jeszcze debiutującymi. I właśnie dzięki takiemu zaprogramowaniu festiwalu na każdą pracę można było zwrócić uwagę.  Niestety nie miałam możliwości pozostania na całym festiwalu, przez co nie miałam okazji obejrzeć wszystkich prac. Żałuję, że nie zobaczyłam choreografii tych, których już znam (jak Marta Kosieradzka, Agnieszka Sterczyńska czy Teatr Tańca Enza, o których poziomie technicznym i artystycznym jestem przekonana), jak i nowych, nieodkrytych jeszcze zespołów czy solistów. Jednakże podczas jednego dnia w Nowej Soli miałam okazję obejrzeć: Zespół TRANS, Pracownię Teatru Tańca, Mufmi, Pracownię Tańca Współczesnego, Koniński Teatr Tańca, 3D, Annę Haracz|Kino Variatino, Pracownię Tańca Pryzmat, Joannę Miś-Fudalej & Martę Pańkę. To naprawdę niezły zestaw.

 

Zespół TRANS w choreografii „Niepokój” zaprezentował choreografię opartą na partnerowaniach. Kilkunastu tancerzy w czarno-białych kostiumach przemierza przestrzeń, wchodzi ze sobą w interakcję, schodzi do parteru, udowadniając w ten sposób, że każdemu towarzyszyć może tytułowy stan niepokoju. W nawiązaniu do tych emocji zatańczyły tancerki Pracowni Tańca Współczesnego. „Pożegnanie” to zarazem niepokój, że drugiej osoby za chwilę nie będzie, jak i smutek z tego powodu oraz ze względu na otaczającą wojnę. Poważny nastrój wprowadzony został poprzez wykorzystanie „Kolędy Warszawskiej” Margaret oraz symbole: biało-czerwone opaski czy zasłonięcie oczu jednej z tancerek. Oglądając „Pożegnanie” zastanowić się można nad własną tożsamością, korzeniami. Do nich, a także do natury nawiązywała z kolei praca Konińskiego Teatru Tańca „Oj Ty rzeko”. Bardzo zaskoczyło mnie w nim wykorzystanie tradycyjnych pieśni w wykonaniu Laboratorium Pieśni. Nastrój, jaki wywołuje zespół, w połączeniu z subtelnym ruchem wywoływał spokój, pozwalał na zatrzymanie się na chwilę, zastanowienie nad naszym pochodzeniem, istnieniem, naturą.

 

Gospodarze z Pracowni Teatru Tańca z Zielonej Góry zaprezentowali dwie choreografie Marka Zadłużnego: „Staminę” i „9.81”[1], udowadniające wysoki poziom techniczny i artystyczny. Drugim tak dobrym zespołem zdecydowanie była Pracownia Tańca Pryzmat. Duet „zeSTROjeNIE” to przede wszystkim świetnia technika, wzajemne wyczuwanie się tancerek, organiczność. Dwa ciała na scenie w poszukiwaniu idealnej konfiguaracji, ale i w poszukiwaniu siebie. Momentami tańczące synchronicznie, jak gdyby były jednym organizmem, wykonującym ten sam ruch; innym razem wchodzące ze sobą w relację – kiedy jedna idzie, druga przesuwa się wraz z nią po podłodze, wielokrotnie także podnoszą się i układają w niecodziennych pozycjach, jak gdyby same poszukiwały dobrego punktu, by stać się jednością. Triadę moich ulubionych prac tamtego wieczoru zamyka z kolei Mufmi. W „Out Of Structure” trójka tancerzy choreografowanych przez Annę Piotrowską także poszukuje – tyle, że poszukiwania te oscylują pomiędzy epokami. Można odnieść wrażenie, że jesteśmy gdzieś pomiędzy współczesnością a barokiem, o którym przypominają wykonawcy zarówno poprzez strój, jak i zachowanie. Zdecydowanie jest to spektakl wyrazisty, odnoszący się do opozycji i ich wzajemnego uzupełniania się (racjonalizm-empiryzm; bogactwo-awangarda; powaga-śmiech). Momentami bywa dość zrównoważenie, jednak większość sekwencji prezentowana jest dowcipnie i z dystansem do nas samych.

 

3 kolejne prace umieszczam zaś w kontekście odniesień do kobiecości. „Mijanie” Joanny Miś-Fudali i Marty Pańki to krótka choreografia o relacji dwóch kobiet. Lekkości ruchów podkreślona została kostiumem – tancerki zakładały kolejne zwiewne spódnice, partnerując sobie przy tym. Momentami oddalały się od siebie, by znów się do siebie zbliżyć. W tym przypadku dotyk stanowił istotny element, budował narrację ruchową, pozwalał na skupienie się na indywidualności oraz problemie wchodzenia w kontakt z innym człowiekiem i zauważeniem go. Biel kostiumu była także charakterystyczna dla Anny Haracz, która w „The white resonanse” odnosi się do przetwarzania zdarzeń, samego procesu tworzenia choreografii, ale też do opozycji: cierpienie-szczęście, słabość-siła, cierpienie-przyjemność. Solo to można odnieść także do samego tańca i zmagania się tancerzy z własnym ciałem czy ograniczeniami, by móc zatańczyć na scenie. Na uwagę zwraca kostium Haracz – biały trykot, baletki, w których ostatecznie nie tańczy, czy baletowe tutu wykonane z foliowych worków. I chociaż nie mamy w spektaklu do czynienia z baletowymi frazami, tylko ze współczesną choreografią (jednak jest to ruch bardzo subtelny) potraktować go można szeroko: jako opowieść o samej artystce i jej drodze poprzez wiele warsztatów ruchowych. Zupełnie inne oblicze kobiecego ciała zobaczyliśmy w „Body” 3D. To spektakl na pograniczu performansu ruchowego i feministycznej manifestacji. Pokazana została rola kobiet i jej postrzeganie współcześnie, uległość czy wyzwolenie się z tradycyjnych ram. To bardzo mocny głos w dyskusji o roli kobiety dziś oraz jej cielesności.

 

Sfera Ruchu w Nowej Soli dobiegła końca, ale nie znaczy to, że musimy czekać aż rok do kolejnego spotkania. Toruń oraz Słupsk czekają teraz, by podobnie jak Nowa Sól gościć artystów różnorodnych, od profesjonalistów obecnych na scenie już dłuższy czas po debiutantów. Warto zaznaczyć raz jeszcze niezwykły potencjał festiwalu, który udowadnia, że poza głównymi ośrodkami tanecznymi w Polsce są także miejsca, w których taniec rozwija się przez cały czas. Nie powinniśmy więc ograniczać się tylko do Warszawy, Poznania, Krakowa czy Lublina – istnieje bowiem wiele miejsc, w których tworzą i tańczą utalentowani ludzie. Czekamy więc na kolejne odsłony Sfery Ruchu – już w Słupsku i Toruniu.

[1] O spektaklach pisałam już w zeszłym roku: https://martaseredynska.wordpress.com/2018/11/02/zielonogorska-pracownia-teatru-tanca/

 

SFERA RUCHU – Tribute to IMPRO

22–23 marca 2019

Artyści, którzy wystąpili podczas festiwalu:

Agnieszka Sterczyńska – g-force

Anna Haracz – Kino Variatino – The White Resonance

Eliza Kindziuk – SEE ME

Joanna Miś-Fudali & Marta Pańka – Mijanie

Klaudia Janus & Martyna Majewska – KA-BA

Koniński Teatr Tańca – Oj Ty rzeko

Marta Kosieradzka – The doubts and reflections of Eve

Mufmi – Out Of Structure

Pracownia Tańca Pryzmat – zeSTROjeNIE oraz OVER GROUND

Pracownia Tańca Współczesnego z Zielonej Góry  – Pożegnanie

Pracownia Teatru Tańca z Zielonej Góry – Stamina oraz 9.81

Pracownia Teatru Tańca ZNAK – Her(t)z

Projekt PańFu – Korzenie

Teatr Edwarda Gramonta TERMINUS A QUO – O ruchu i nieporuszeniu Douvé

Teatr Tańca Akro – Za zamkniętymi drzwiami

Teatr Ruchu ŚDK – WHITE STREET

Teatr Tańca Enza – Tulipany na betonie

Zespół Taneczny TRANS  – NIEPOKÓJ

3D – Body

 

Marta Seredyńska 

12 kwietnia 2019